Ileż to razy serce przed drugim sercem otwierałeś,
ileż to razy drugiego człowieka z sobą oswajałeś,
ileż to razy patrzyłeś drugim oczom w oczy,
ileż to razy twój świat z drugim światem się jednoczył;
a ileż to razy serce swoje nagle zamknąłeś,
ileż to razy odpowiedzialności za człowieka nie wziąłeś,
ileż to razy wzrokiem uciekłeś od drugich oczu,
ileż to razy twój świat, co się jednoczył,
przeobraził się w rozjednoczenie:
okamgnienie – i strach, i cios, czyjś los
w rękach losu już tylko tlił się jak
gasnąca świeca;
a ty się bałeś tak po prawdzie samego siebie,
a ty się bałeś tak po prawdzie odpowiedzialności,
a ty szukałeś tak po prawdzie swego miejsca,
lecz prawdę mówiąc nie nauczono cię – bliskości.
A kiedyś, gdy nagle spadnie kurtyna,
serca już nie otworzysz, bo obumrze to serce.
I chociaż gra z człowiekiem była jak rutyna,
nie zagrasz więcej.